Ah, ah niby jest tak jak zaplanowałam, ale ciągle czuję, że nie wsadziłam w to zbyt wiele swoich umiejętności. Zostawiam wam do przeczytania, ale naprawdę nie jestem z tego dumna.
To by było na tyle moje drogie. Jesteśmy na schyłku, a na dniach pojawi się tu Epilog + "Kilka faktów z życia..."
_________________________
Od
półgodziny jej brat intensywnie wpatrywał się w nią,
sprawiając, że z każdą chwilą czuła się co raz bardziej
niezręcznie. Widziała, że Sergio jest na skraju nerwowym, nadal
nie mogąc przyswoić tego co kilka dni temu usłyszał od niej i
Ikera. Z niej powietrze już dawno uszło. Nie miała już siły na
to by walczyć z emocjami.
-Możesz
mi coś powiedzieć ? - westchnął wyciągając się na fotelu.
Nabrała w płuca dymu papierosowego i dmuchnęła w jego stronę -
Zgaś to świństwo!
Wyciągnęła
nogi opierając je na jego kolanach.
-Nie
wiem co ci powiedzieć...
-Jak
ty to widzisz? - zmarszczył brwi, a ona wzruszyła jedynie
ramionami.
-Sergio,
naprawdę nie mam pojęcia - mruknęła upijając łyk wina -
Widzisz, to wszystko stał o się tak nagle.
-Od
kiedy się spotykacie?
-Od
początku - spojrzała na niego znacząco, ale najwidoczniej nie do
końca zrozumiał - Odkąd jestem w Madrycie.
Powoli
kończyła swojego papierosa. Wiedziała, że brat nie jest w tej
chwili z niej dumny i w ten sposób tylko i wyłącznie go
rani. Zawsze byli sobie bliscy jak najlepsi przyjaciele, a w tym
momencie po prostu nadszarpnęła jego zaufanie.
-Iker
jest głupi - podniosła na niego pytające spojrzenie – Nie
docenia ciebie.
Uśmiechnęła
się pod nosem czując jak z każdą chwilą jej brat powoli
przechodzi na jej stronę.
-Nie
gniewaj się na mnie Serg. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. To on
to wszystko zaczął, a ja jestem za słaba by mu odmówić. Z
drugiej zaś strony bardzo go potrzebuję.
-Wiesz,
najbardziej męczące jest dla mnie to, że znam Sarę –
zmarszczyła nieco brwi słysząc jego słowa – Nigdy jednak nie
miałem z nią żadnych kontaktów szczególnie
przyjaznych. Ale wiesz jak to teraz dziwnie wygląda?
Pokiwała
głową na znak, że rozumie.
Godzinę
później szła już w stronę swojego własnego mieszkania.
Zostawiła Sergio, nie chcąc mu więcej zawracać głowy swoimi
problemami. To była jej sprawa, z którą musiała się
zmierzyć i prawdopodobnie już w najbliższym czasie.
-Dass!
- Zaklęła w głowie. Los już ją tak naznaczył, że zawsze
przyciągała myślami rzeczy i ludzi. Odwróciła się na
pięcie dostrzegając Ikera. Jak zwykle zaopatrzony w czapkę z
daszkiem i okulary pilotki, mimo że słońce już dawno zaszło i
jedynie latarnie oświetlały ulice.
-Cześć
– uśmiechnęła się lekko gdy tylko ucałował jej policzek. Nie
rozmawiając zbyt wiele idąc ramie w ramię skierowali się do jej
mieszkania. Zwykle do momentu przekroczenia drzwi od domu byli dość
powściągliwi. Wchodząc do przedpokoju jej telefon rozdzwonił się.
-Słucham?
- odebrała kierując się do kuchni za Casillasem i siadając na
blacie kuchennym.
-Cześć
Dass, tu Caroline– jej ucha dobiegł melodyjny dźwięk głosu –
Caroline -żona Kaki.
-Taaak
– przytaknęła, ale nie była zbyt pewna czy wie z kim rozmawia.
-Przepraszam,
że tak późno, ale dostałam już gotową listę osób
do obdzwonienia. Jestem w ekipie szykującej wieczorek panieński
Sary Carbonero – słysząc słowa Caroline spojrzała na Ikera
który posłał jej pytające spojrzenie – Jesteś na liście
osób które chciałaby aby jej towarzyszyły. Co prawda
jeszcze tego nie wie, ale planujemy wszystko na ten weekend.
Przełknęła
ślinę. Nie planowała tego.
Zresztą,
nie planowała niczego na dłużej niż kilka dni. Tym razem miała
zupełnie inną koncepcję, którą zdążyła już omówić
ze swoim bratem który przystał już na jej propozycję.
Spojrzała na bramkarza, który stojąc oparty o blat wpatrywał
się w nią konkretnie. Dała mu znak ręką i wycofała się do
sypialni.
-Przykro
mi Caroline. Z miłą chęcią pojawiłabym się na imprezce, ale
niestety wyjeżdżam.
-Naprawdę?
A może dałabyś jednak radę...
-Nie,
na pewno – usiadła na łóżku, wzdychając ciężko
Wyjeżdżam na dniach, a do weekendu jeszcze kilka dni.
-No
cóż, czyli nie będzie cię nawet na ślubie? Na długo
jedziesz?
Ślub,
zupełnie o nim zapomniała.
-Nie,
niestety ominie mnie ta uroczystość. Pewnie na... długo.
-Oh
– usłyszała głos Caroline – no cóż. Nie posiedziałaś
zbyt długo w Madrycie co?
-Tak
jakoś wyszło. Chyba nie czuję się tu po prostu najlepiej –
uśmiechnęła się pod nosem -Słuchaj, będę kończyć.
-Tak,
tak ja tez mam kilka telefonów jeszcze do zrobienia. Trzymaj
się i oczywiście życzę ci szczęścia.
-Dzięki,
pa – zakończyła rozmowę i podniosła wzrok na wejście w którym
stał oparty o framugę Iker – Długo tu stoisz?
-Na
tyle długo, by wszystko słyszeć... Wyjeżdżasz?
Wzruszyła
ramionami.
-Możesz
mi to wyjaśnić?
-Co
niby chcesz wiedzieć... - spytała nico zbyt kąśliwie i zobaczyła
jego zmartwione spojrzenie – Iker przepraszam, czego ty oczekujesz?
Mam tu siedzieć, po co? Chcę się rozwijać, żyć, a póki
co ukrywam się z tobą. Zresztą ty bierzesz zaraz ślub i zakładasz
prawdziwą rodzinę, a ja?
-To
ty jesteś dla mnie ważna – powiedział nieco ciszej.
-Słucham?
Błagam. Nie wyobrażasz sobie chyba, że tu będę siedzieć i
oglądać jak świetnie ci z Sarą. To niesprawiedliwe. Nie myślisz
o moich uczuciach...
-Nie
mów tak – mruknął przybliżając się do niej.
-Jadę
na studia, moje życie idzie dalej,a twoje egoistyczne podejście do
twojego już mnie nie obchodzi... Zadzwoniła do mnie Caroline i
zaprosiła na wieczór panieński Sary... - posłała mu groźne
spojrzenie i ruszyła w stronę holu. Zastąpił jej jednak drogę –
puść mnie...
Spojrzała
mu w oczy których teraz nie mogła rozszyfrować.
Poczuła
Jak przyciąga ją do siebie i wiedziała już, że nie ma odwrotu.
Była zbyt słaba by mu odmówić i gdy tylko jego usta
odnalazły jej, odwzajemniła pocałunek. Poczuła jak nogi jej się
uginają kiedy cofając się wylądowała na łóżku. Coś
było nie tak.
Tym
razem, nie znała tego Ikera Casillasa. Jego bezpośredniość i
sposób w jaki ją dotykał sprawiał, że na chwilę się
zawahała. Poczuła się nieco przerażona jego oschłością, ale
czuła, że jej serce aż drży z emocji. A bardzo się już od niego
uzależniła.
-Iker...
- Poczuła jak jej ciało przeszył dreszcz kiedy jego usta powoli
zjechały w stronę jej obojczyka. Po raz pierwszy nie bawił się w
takie rzeczy jak pozbycie się ubrań. Zwinnym ruchem podciągnął
jej bluzkę, a jej nowa ołówkowa spódniczka podjechała
do góry.
-Czekaj
– mruknęła wyciągając z szuflady zapasowe opakowanie gumek. Ten
jednak tylko wyjął jej je z dłoni i odrzucił je w kąt.
Wszedł
w nią nagle sprawiając również, że fala przyjemności
przyszła ze zdwojoną siłą. Po raz pierwszy czuła, jakby
drzemiącą w piłkarzu emocję, przed którą od tak dawna się
wzbraniał. Poczuła łzy cieknące po policzkach kiedy uświadomiła
sobie jak bardzo ranił ją przez te ostatnie tygodnie, a
równocześnie rozpieszczał.
Poczuła
jak wszystkie komórki jej drętwieją, a jego sprawne usta
znowu odnalazły jej wargi.
-Kocham
Cię – wyszeptał prosto w jej usta, a ona poczuła jak jej świat
rozpada się na milion kawałeczków.
To
było swojego rodzaju pożegnanie. Wiedział to już w momencie kiedy
obudził się, nie odnajdując jej obok siebie. Ukrył twarz w
dłoniach zdając sobie sprawę z tego jak bardzo doskwierała mu ta
sytuacja. W nocy zrobił coś przed czym uciekał od dawna. Nigdy nie
był wylewny w swoich uczuciach, ani słowach. Wchodząc do kuchni
ubrany jedynie w bokserki od razu dostrzegł elegancką kartkę z
jego imieniem.
Nie
żałuję tego. Całuję, Dass.
I już jej
nie było. Nie zauważył, że wczoraj wieczorem, w salonie stały
już spakowane jej walizki. Nie zdążył wysłuchać jej do końca,
bo był tym cholernym egoistą. A teraz ona się wyniosła,
zostawiając go.
Zebrał
swoje rzeczy. Liścik od brunetki złożył starannie jak jego
właścicielka i schował do kieszeni. Wychodząc z mieszkania udał
się bezpośrednio na trening.
-Siemasz
stary – zdążył wysiąść ze swojego białego Audi,a już dopadł
go Sergio. Podał mu klucze i uśmiechnął się lekko – Dzięki.
Wyleciała kwadrans temu.
-Powiesz mi
chociaż gdzie?
-Do Włoch,
znowu. Tam mieszkała i dobrze się czuje. Postanowiła rozpocząć
drugie studia. Architektura krajobrazu.
Pokiwał
głową. Poczuł jak chłopak lekko klepie go w ramię.
-Niczym się
nie przejmuj Iker, dziś wieczorem obliczamy twoje ostatnie dni
wolności, stary!
To teraz powiem tak jak to Mou mówi POR QUE?!?!
OdpowiedzUsuńNo i sie wszystko jak na razie wszystko zdrowo rozjebało...
Czekam i zapraszam do siebie...
Za niedługo stratuje również z nowym projektem - O Sergio Ramosie i Fernando Torresie (http://bff-and-love.blogspot.com/p/bohaterowie.html), na razie mam samych bohaterów ale na dniach dodam prolog i zapraszam na pozostałe :*
Wcale nie dziwię się Dass, która wyjechała. Ja zapewne zrobiłabym to samo. Jednak jeśli Iker ją kocha, to dlaczego żeni się z Sarą? Nie rozumiem tego.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość :)
Ikerowi na mózg padło, mieć Dass i żenić się z Carbonero. No święci pańscy, Santo idź po rozum do głowy! Błagam! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
O kurcze... Szkoda, że Dass wyjechała. Mam nadzieję, że Iker ogarnie się, rozstanie z Sarą i pojedzie jej szukać...
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :> ale to się chyba nie skończy, nie ? on musi do niej jechać i o nią walczyć. ozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńno nie, ona wyjechała i to ma być koniec? No weeeeeeeź, tak nie można! Chce Ikera! xD
OdpowiedzUsuńSergio nie złościł się chyba długo na Dass...
Pozdrawiam i czekam na nowość :)