niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 8

  Ah, ah niby jest tak jak zaplanowałam, ale ciągle czuję, że nie wsadziłam w to zbyt wiele swoich umiejętności. Zostawiam wam do przeczytania, ale naprawdę nie jestem z tego dumna. 
To by było na tyle moje drogie. Jesteśmy na schyłku, a na dniach pojawi się tu Epilog + "Kilka faktów z życia..."
_________________________

Od półgodziny jej brat intensywnie wpatrywał się w nią, sprawiając, że z każdą chwilą czuła się co raz bardziej niezręcznie. Widziała, że Sergio jest na skraju nerwowym, nadal nie mogąc przyswoić tego co kilka dni temu usłyszał od niej i Ikera. Z niej powietrze już dawno uszło. Nie miała już siły na to by walczyć z emocjami.
-Możesz mi coś powiedzieć ? - westchnął wyciągając się na fotelu. Nabrała w płuca dymu papierosowego i dmuchnęła w jego stronę - Zgaś to świństwo!
Wyciągnęła nogi opierając je na jego kolanach.
-Nie wiem co ci powiedzieć...
-Jak ty to widzisz? - zmarszczył brwi, a ona wzruszyła jedynie ramionami.
-Sergio, naprawdę nie mam pojęcia - mruknęła upijając łyk wina - Widzisz, to wszystko stał o się tak nagle.
-Od kiedy się spotykacie?
-Od początku - spojrzała na niego znacząco, ale najwidoczniej nie do końca zrozumiał - Odkąd jestem w Madrycie.
Powoli kończyła swojego papierosa. Wiedziała, że brat nie jest w tej chwili z niej dumny i w ten sposób tylko i wyłącznie go rani. Zawsze byli sobie bliscy jak najlepsi przyjaciele, a w tym momencie po prostu nadszarpnęła jego zaufanie.
-Iker jest głupi - podniosła na niego pytające spojrzenie – Nie docenia ciebie.
Uśmiechnęła się pod nosem czując jak z każdą chwilą jej brat powoli przechodzi na jej stronę.
-Nie gniewaj się na mnie Serg. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. To on to wszystko zaczął, a ja jestem za słaba by mu odmówić. Z drugiej zaś strony bardzo go potrzebuję.
-Wiesz, najbardziej męczące jest dla mnie to, że znam Sarę – zmarszczyła nieco brwi słysząc jego słowa – Nigdy jednak nie miałem z nią żadnych kontaktów szczególnie przyjaznych. Ale wiesz jak to teraz dziwnie wygląda?
Pokiwała głową na znak, że rozumie.
Godzinę później szła już w stronę swojego własnego mieszkania. Zostawiła Sergio, nie chcąc mu więcej zawracać głowy swoimi problemami. To była jej sprawa, z którą musiała się zmierzyć i prawdopodobnie już w najbliższym czasie.
-Dass! - Zaklęła w głowie. Los już ją tak naznaczył, że zawsze przyciągała myślami rzeczy i ludzi. Odwróciła się na pięcie dostrzegając Ikera. Jak zwykle zaopatrzony w czapkę z daszkiem i okulary pilotki, mimo że słońce już dawno zaszło i jedynie latarnie oświetlały ulice.
-Cześć – uśmiechnęła się lekko gdy tylko ucałował jej policzek. Nie rozmawiając zbyt wiele idąc ramie w ramię skierowali się do jej mieszkania. Zwykle do momentu przekroczenia drzwi od domu byli dość powściągliwi. Wchodząc do przedpokoju jej telefon rozdzwonił się.
-Słucham? - odebrała kierując się do kuchni za Casillasem i siadając na blacie kuchennym.
-Cześć Dass, tu Caroline– jej ucha dobiegł melodyjny dźwięk głosu – Caroline -żona Kaki.
-Taaak – przytaknęła, ale nie była zbyt pewna czy wie z kim rozmawia.
-Przepraszam, że tak późno, ale dostałam już gotową listę osób do obdzwonienia. Jestem w ekipie szykującej wieczorek panieński Sary Carbonero – słysząc słowa Caroline spojrzała na Ikera który posłał jej pytające spojrzenie – Jesteś na liście osób które chciałaby aby jej towarzyszyły. Co prawda jeszcze tego nie wie, ale planujemy wszystko na ten weekend.
Przełknęła ślinę. Nie planowała tego.
Zresztą, nie planowała niczego na dłużej niż kilka dni. Tym razem miała zupełnie inną koncepcję, którą zdążyła już omówić ze swoim bratem który przystał już na jej propozycję. Spojrzała na bramkarza, który stojąc oparty o blat wpatrywał się w nią konkretnie. Dała mu znak ręką i wycofała się do sypialni.
-Przykro mi Caroline. Z miłą chęcią pojawiłabym się na imprezce, ale niestety wyjeżdżam.
-Naprawdę? A może dałabyś jednak radę...
-Nie, na pewno – usiadła na łóżku, wzdychając ciężko Wyjeżdżam na dniach, a do weekendu jeszcze kilka dni.
-No cóż, czyli nie będzie cię nawet na ślubie? Na długo jedziesz?
Ślub, zupełnie o nim zapomniała.
-Nie, niestety ominie mnie ta uroczystość. Pewnie na... długo.
-Oh – usłyszała głos Caroline – no cóż. Nie posiedziałaś zbyt długo w Madrycie co?
-Tak jakoś wyszło. Chyba nie czuję się tu po prostu najlepiej – uśmiechnęła się pod nosem -Słuchaj, będę kończyć.
-Tak, tak ja tez mam kilka telefonów jeszcze do zrobienia. Trzymaj się i oczywiście życzę ci szczęścia.
-Dzięki, pa – zakończyła rozmowę i podniosła wzrok na wejście w którym stał oparty o framugę Iker – Długo tu stoisz?
-Na tyle długo, by wszystko słyszeć... Wyjeżdżasz?
Wzruszyła ramionami.
-Możesz mi to wyjaśnić?
-Co niby chcesz wiedzieć... - spytała nico zbyt kąśliwie i zobaczyła jego zmartwione spojrzenie – Iker przepraszam, czego ty oczekujesz? Mam tu siedzieć, po co? Chcę się rozwijać, żyć, a póki co ukrywam się z tobą. Zresztą ty bierzesz zaraz ślub i zakładasz prawdziwą rodzinę, a ja?
-To ty jesteś dla mnie ważna – powiedział nieco ciszej.
-Słucham? Błagam. Nie wyobrażasz sobie chyba, że tu będę siedzieć i oglądać jak świetnie ci z Sarą. To niesprawiedliwe. Nie myślisz o moich uczuciach...
-Nie mów tak – mruknął przybliżając się do niej.
-Jadę na studia, moje życie idzie dalej,a twoje egoistyczne podejście do twojego już mnie nie obchodzi... Zadzwoniła do mnie Caroline i zaprosiła na wieczór panieński Sary... - posłała mu groźne spojrzenie i ruszyła w stronę holu. Zastąpił jej jednak drogę – puść mnie...
Spojrzała mu w oczy których teraz nie mogła rozszyfrować.
Poczuła Jak przyciąga ją do siebie i wiedziała już, że nie ma odwrotu. Była zbyt słaba by mu odmówić i gdy tylko jego usta odnalazły jej, odwzajemniła pocałunek. Poczuła jak nogi jej się uginają kiedy cofając się wylądowała na łóżku. Coś było nie tak.
Tym razem, nie znała tego Ikera Casillasa. Jego bezpośredniość i sposób w jaki ją dotykał sprawiał, że na chwilę się zawahała. Poczuła się nieco przerażona jego oschłością, ale czuła, że jej serce aż drży z emocji. A bardzo się już od niego uzależniła.
-Iker... - Poczuła jak jej ciało przeszył dreszcz kiedy jego usta powoli zjechały w stronę jej obojczyka. Po raz pierwszy nie bawił się w takie rzeczy jak pozbycie się ubrań. Zwinnym ruchem podciągnął jej bluzkę, a jej nowa ołówkowa spódniczka podjechała do góry.
-Czekaj – mruknęła wyciągając z szuflady zapasowe opakowanie gumek. Ten jednak tylko wyjął jej je z dłoni i odrzucił je w kąt.
Wszedł w nią nagle sprawiając również, że fala przyjemności przyszła ze zdwojoną siłą. Po raz pierwszy czuła, jakby drzemiącą w piłkarzu emocję, przed którą od tak dawna się wzbraniał. Poczuła łzy cieknące po policzkach kiedy uświadomiła sobie jak bardzo ranił ją przez te ostatnie tygodnie, a równocześnie rozpieszczał.
Poczuła jak wszystkie komórki jej drętwieją, a jego sprawne usta znowu odnalazły jej wargi.
-Kocham Cię – wyszeptał prosto w jej usta, a ona poczuła jak jej świat rozpada się na milion kawałeczków.

To było swojego rodzaju pożegnanie. Wiedział to już w momencie kiedy obudził się, nie odnajdując jej obok siebie. Ukrył twarz w dłoniach zdając sobie sprawę z tego jak bardzo doskwierała mu ta sytuacja. W nocy zrobił coś przed czym uciekał od dawna. Nigdy nie był wylewny w swoich uczuciach, ani słowach. Wchodząc do kuchni ubrany jedynie w bokserki od razu dostrzegł elegancką kartkę z jego imieniem.

Nie żałuję tego. Całuję, Dass.

I już jej nie było. Nie zauważył, że wczoraj wieczorem, w salonie stały już spakowane jej walizki. Nie zdążył wysłuchać jej do końca, bo był tym cholernym egoistą. A teraz ona się wyniosła, zostawiając go.
Zebrał swoje rzeczy. Liścik od brunetki złożył starannie jak jego właścicielka i schował do kieszeni. Wychodząc z mieszkania udał się bezpośrednio na trening.
-Siemasz stary – zdążył wysiąść ze swojego białego Audi,a już dopadł go Sergio. Podał mu klucze i uśmiechnął się lekko – Dzięki. Wyleciała kwadrans temu.
-Powiesz mi chociaż gdzie?
-Do Włoch, znowu. Tam mieszkała i dobrze się czuje. Postanowiła rozpocząć drugie studia. Architektura krajobrazu.
Pokiwał głową. Poczuł jak chłopak lekko klepie go w ramię.
-Niczym się nie przejmuj Iker, dziś wieczorem obliczamy twoje ostatnie dni wolności, stary!


6 komentarzy:

  1. To teraz powiem tak jak to Mou mówi POR QUE?!?!
    No i sie wszystko jak na razie wszystko zdrowo rozjebało...
    Czekam i zapraszam do siebie...
    Za niedługo stratuje również z nowym projektem - O Sergio Ramosie i Fernando Torresie (http://bff-and-love.blogspot.com/p/bohaterowie.html), na razie mam samych bohaterów ale na dniach dodam prolog i zapraszam na pozostałe :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcale nie dziwię się Dass, która wyjechała. Ja zapewne zrobiłabym to samo. Jednak jeśli Iker ją kocha, to dlaczego żeni się z Sarą? Nie rozumiem tego.
    Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ikerowi na mózg padło, mieć Dass i żenić się z Carbonero. No święci pańscy, Santo idź po rozum do głowy! Błagam! :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurcze... Szkoda, że Dass wyjechała. Mam nadzieję, że Iker ogarnie się, rozstanie z Sarą i pojedzie jej szukać...

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział :> ale to się chyba nie skończy, nie ? on musi do niej jechać i o nią walczyć. ozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. no nie, ona wyjechała i to ma być koniec? No weeeeeeeź, tak nie można! Chce Ikera! xD
    Sergio nie złościł się chyba długo na Dass...
    Pozdrawiam i czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń