Witam na moim kolejnym opowiadaniu. Dwa już mam za sobą. Jeden pisany, a teraz i ten. O nowościach proszę informować mnie w Informatorze :) Zaczęłam go pisać pod wpływem chwili, w pracy. Nie był zaplanowany na jakąś długą historię, ale trochę się rozpisałam więc pewnie będzie miał do 15 rozdziałów ;) Mam nadzieję, że spodoba wam się równie mocno jak Jo Mayte i Pepita Cruz. A tym czasem...
_+_+_+_+_+_+_+_
Pociągnęła
za swoją walizkę, kierując się w stronę postoju dla taksówek. Nie była w
Madrycie od dobrych trzech lat i już dawno zapomniała jak dobrze się tu czuła.
Nikt jednak nie zmuszał jej przecież do opuszczenia rodzinnego kraju i
przeniesienia się do Włoch. To jej wewnętrzna potrzeba łaknienia przygody
spowodowała, że zapragnęła poczuć magię romantycznego kraju miłości. Urodziła
się w Madrycie dwadzieścia trzy lata temu. Była sama, w porównaniu do swoich rówieśniczek,
które już dawno miały partnerów, dzieci lub co lepsze były szczęśliwymi
mężatkami. Chociaż prawda była taka, że większość tych co znała, nie miała
udanych małżeństw. Dlatego nie lubiła darzyć zaufaniem płci przeciwnej. Jedynym
męskim osobnikiem którego akceptowała był jej brat, który równocześnie
zastępował jej nieżyjącego już ojca. Wyjechała zostawiając go samego, ale
wiedziała, że da sobie radę. Miał zadatki na światowej klasy gwiazdę i ona sama
zaczynała mu po prostu przeszkadzać. Wiedziała, że nie mógł już poświęcić jej tyle
czasu co chciał, ani nie mógł jej zapewnić opieki, znajomości, pieniędzy.
Liczyło się aby poświęcił się swojej karierze i doskonale to rozumiała. Ona
sama przecież bardzo w niego wierzyła. Dlatego obiecała, że wróci za jakiś czas
gdy tylko on będzie miał stałą, silną pozycję, a ona odda się swojemu życiu.
Wskazała taksówkarzowi dokładny adres i gdy tylko opony zatrzymały się na
znanym jej podjeździe podziękowała i opłaciła przejazd. Jej brat mimo, ze
należał do tych bardziej przebojowych, szalonych i wiecznie radosnych osób miał
w sobie coś co nie pozwalało mu się przeprowadzić do nowego domu. Mieszkali tu
kiedyś wspólnie – w ogromnym domu, po tym jak wielokrotnie przeprowadzali się i
w między czasie przez wiele lat mieszkali w Sewilli. W końcu jednak ostał na
stałe tam gdzie mieszkał najwięcej lat, aby teraz całkowicie przebudować dom i
dostosować do swoich potrzeb. Była fotografem. Lubiła ciszę i spokój który koił
jakże często skołatane nerwy. Należała do osób które wolały powiedzieć mniej,
ale za to mądrzej, dlatego wśród ludzi uchodziła za osobę delikatną i raczej
stonowaną.
Tak inną od brata. Zapukała kilkakrotnie w ogromne dębowe drzwi. Kiedyś w tym
miejscu stały małe czarne drzwiczki otoczone kolumnadą z dwóch stron. Teraz
posiadłość przemieniła się w willę, ale wiedziała, że to tylko zasługa
pieniędzy. Usłyszała szczekot zamka a następnie jej uszom dobiegł zwiększony
harmider. Nie zdążyła zamrugać,
a jej oczom
ukazała się dojrzała, roześmiana twarz brata. Początkowo nie patrzył na nią,
kończył rozmowę z kimś w głębi domu, a chwilę później jego wzrok prześlizgnął się
na nią. Widziała, jak szare stalówki nagle zmieniają barwę, najpierw
niedowierzając, a następnie z ulgą dziękując za to co widzą. Uśmiechnęła się
lekko na widok jego uśmiechniętej twarzy i odetchnęła z ulgą. Ten sam Sergio.
-Obciąłeś
włosy – powiedziała dotykając jego krótkich, złotych włosów lekko opadających
na czoło. Zawsze nosił długi kucyk lub opaskę, w swojej fryzurze widząc szansę
na pozostanie beztroskim dzieciakiem. Widziała jednak ogromną zmianę, którą
wprowadziło to odważne cięcie. Nic nie mówiąc przyciągnął ją do siebie i uniósł
do góry. Oplotła nogi wokół jego brzucha, specjalnie pozbawiając go oddechu. W
odwecie wbił jej palce w żebra, a następnie wyswobodził się z miażdżącego
uścisku.
-A ty nic
się nie zmieniłaś – powiedział jeszcze bardziej się szczerząc. Mama zawsze im
powtarzała, że ich rodzina jest wyjątkowa. Potrafili się śmiać duszą.
Odwrócił się
w stronę hallu z którego dobiegały radosne wołania i krzyki. Dobrze znała tą grupę
ponieważ poznała ich zanim przeniosła się do Rzymu.
Piłkarze
Realu wśród których obracał się jej brat, zawsze byli radośni, pełni ciepła i
wszystkich uważali za swoją rodzinę i przyjaciół. Będąc we Włoszech nie śledziła
życia swojego brata, meczy, ani świata sportowego. Nie należała do niego, ani
zupełnie nie czuła się za to odpowiedzialna. Mężczyzn przebywających w salonie
Ramosa traktowała jako kumpli których poznała jakiś czas temu – nie jako światowe
sławy.
-Chłopaki
–zawołał Gio gdy tylko weszli do salonu. Jej oczom ukazało się pięciu mężczyzn wytrwale
okupujących plazmę i grę na niej włączoną. Oderwali wzrok i uśmiechnęli
jednocześnie. Wszyscy ją znali i choć było to jakiś czas temu i trwało naprawdę
krótko, zyskała sobie w ich oczach. Nigdy im się nie narzucała, ba nawet nie
widywała się z nimi tak często. Czasem byli gośćmi jej brata i tyle wystarczyło,
miała inne priorytety.
-No nie
wierzę! Kogo nasze oczy widzą! – zawołał Gonzalo podnosząc się z kanapy i
podążając w jej stronę – Ale z ciebie laska Dass!
Zarumieniła
się lekko i nachyliła do reszty. Po koleji pocałowała w policzek, najpierw Karima,
potem Rickiego, a także Ikera i Marcello.
-Też się
cieszę – kiwnęła głową, zakładając pasmo włosów za ucho – Skorzystam z łazienki
co?
Spojrzała
już na brata.
-Mną się nie
przejmujcie.
-Jasne –
zawołał Segio i złapał za jej walizkę – pokażę ci twój pokój.
Wchodząc na
piętro uśmiechnęła się lekko, mimo, że dom nie był już tym co dawniej, jej brat
tak samo udekorował niektóre jego elementy.
-Dzięki
mistrzu, ale zdążyłam sobie wynająć małe mieszkanko w centrum. Jestem
przygotowana na
wszystko,
mam już też pracę – posłała mu radosny uśmiech zabierając z rąk walizkę – Wpadłam
zanim pojadę do siebie aby się przywitać, ale jeśli nie zmienię ciuchów na
lżejsze to umrę. Wskazał jej palcem łazienkę za co posłała mu wdzięczne
spojrzenie.
-Odwiozę cię
okej? – powiedział Sergio stawiając przed nią szklankę z sokiem pomarańczowym. Przytaknęła.
Nie dorobiła się jeszcze swojego auta więc taka przysługa była jej na rękę.
-Proponuję
wybrać się dziś do klubu – zarządził Marcello, na co uniosła brwi ku górze.
-A wy już
nie trenujecie? – spytała, a ten wyszczerzył się do niej radośnie. Tylko on tak
potrafił. Pokręcił przeciągle głową.
-Mamy
tydzień… Tydzień! – dał nacisk na ilość dni – wolnego!
-I
pożytkujecie go grając na kanapie – upiła łyk, na co wywrócił oczami – Okej
idźmy na imprezę.
-Ja nie mogę
– odpowiedział Ricky nie odrywając wzroku od gry. Dzieciaki zostają dziś na
mojej
głowie.
-Żona nie
daje ci spokoju – pokazała mu język, za co w końcu oderwał wzrok od ekranu.
Chwilę
później pożegnała się z mężczyznami i udała w stronę wyjścia. Na podjeździe
stało jedno, proste, srebrne autko, ale wiedziała, że jej brat ma jeszcze w
zanadrzu kilka w garażu.
Zajęła
miejsce od strony pasażera.
-To bądź
dzisiaj pod Deseo o ósmej okej? – powiedział gdy zajechali pod wspomniany przez
nią adres. Nie miała pojęcia jak wygląda jej nowe lokum, ale powiedziała bratu by
jechał się zająć chłopakami. Jej przyjaciółka powiedziała, że może tu
zamieszkać na najbliższe pół roku, do czasu gdy ona nie wróci z Włoch. Zrobiły
małą wymianę wyjazdową.
Wchodząc do
mieszkania na piątym piętrze czuła się wyraźnie usatysfakcjonowana. Małe, ale
jasne i przestronne, ładnie urządzone. Całkowicie w jej prostym guście. Miała
teraz czas na rozpakowanie, a następnie na krótkie zakupy i wyszykowanie się na
imprezę.
Za dwa dni
miała rozpocząć pracę w nowym studio i chciała do tego czasu się trochę
rozerwać. Gdy wpadnie w wir pracy może mieć z tym problem. Wybrała wygodniejszą
wersję imprezową. Wąskie eleganckie spodnie, z obcasami, a do tego elegancką bluzkę
z kołnierzykiem. Bez kombinacji, tylko prostota. Nie była typem osoby która
lubi się wyróżniać. Swoje długie, sięgające pupy, brązowe włosy spięła w koński
ogon pozwalając by kilka kosmyków uwolniło się zewnątrz. Nie lubiła makijażu,
ale potraktowała twarz podkładem, pudrem oraz tuszem i błyszczykiem. Koloru
nigdy za wiele. Dokładnie godzinę przed umówionym spotkaniu stanęła gotowa przed
lustrem i uśmiechnęła się do swojego odbicia. Była gotowa i miała ochotę
zaszaleć.
Fajnie się zaczyna. Czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńZaczyna się fajnie, dodaję z automatu do polecanych :D
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak potoczą się losy siostry Sergio po powrocie do Madrytu ;) Czekam z niecierpliwością na rozdział drugi. Informuj mnie, proszę, o nowościach na GG: 8675263, lub na blogu: www.el--tiempo--de--ti.blogspot.com. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń