poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 1



 Witam na moim kolejnym opowiadaniu. Dwa już mam za sobą. Jeden pisany, a teraz i ten. O nowościach proszę informować mnie w Informatorze :) Zaczęłam go pisać pod wpływem chwili, w pracy. Nie był zaplanowany na jakąś długą historię, ale trochę się rozpisałam więc pewnie będzie miał do 15 rozdziałów ;) Mam nadzieję, że spodoba wam się równie mocno jak Jo Mayte i Pepita Cruz. A tym czasem...
_+_+_+_+_+_+_+_

Pociągnęła za swoją walizkę, kierując się w stronę postoju dla taksówek. Nie była w Madrycie od dobrych trzech lat i już dawno zapomniała jak dobrze się tu czuła. Nikt jednak nie zmuszał jej przecież do opuszczenia rodzinnego kraju i przeniesienia się do Włoch. To jej wewnętrzna potrzeba łaknienia przygody spowodowała, że zapragnęła poczuć magię romantycznego kraju miłości. Urodziła się w Madrycie dwadzieścia trzy lata temu. Była sama, w porównaniu do swoich rówieśniczek, które już dawno miały partnerów, dzieci lub co lepsze były szczęśliwymi mężatkami. Chociaż prawda była taka, że większość tych co znała, nie miała udanych małżeństw. Dlatego nie lubiła darzyć zaufaniem płci przeciwnej. Jedynym męskim osobnikiem którego akceptowała był jej brat, który równocześnie zastępował jej nieżyjącego już ojca. Wyjechała zostawiając go samego, ale wiedziała, że da sobie radę. Miał zadatki na światowej klasy gwiazdę i ona sama zaczynała mu po prostu przeszkadzać. Wiedziała, że nie mógł już poświęcić jej tyle czasu co chciał, ani nie mógł jej zapewnić opieki, znajomości, pieniędzy. Liczyło się aby poświęcił się swojej karierze i doskonale to rozumiała. Ona sama przecież bardzo w niego wierzyła. Dlatego obiecała, że wróci za jakiś czas gdy tylko on będzie miał stałą, silną pozycję, a ona odda się swojemu życiu. Wskazała taksówkarzowi dokładny adres i gdy tylko opony zatrzymały się na znanym jej podjeździe podziękowała i opłaciła przejazd. Jej brat mimo, ze należał do tych bardziej przebojowych, szalonych i wiecznie radosnych osób miał w sobie coś co nie pozwalało mu się przeprowadzić do nowego domu. Mieszkali tu kiedyś wspólnie – w ogromnym domu, po tym jak wielokrotnie przeprowadzali się i w między czasie przez wiele lat mieszkali w Sewilli. W końcu jednak ostał na stałe tam gdzie mieszkał najwięcej lat, aby teraz całkowicie przebudować dom i dostosować do swoich potrzeb. Była fotografem. Lubiła ciszę i spokój który koił jakże często skołatane nerwy. Należała do osób które wolały powiedzieć mniej, ale za to mądrzej, dlatego wśród ludzi uchodziła za osobę delikatną i raczej
stonowaną. Tak inną od brata. Zapukała kilkakrotnie w ogromne dębowe drzwi. Kiedyś w tym miejscu stały małe czarne drzwiczki otoczone kolumnadą z dwóch stron. Teraz posiadłość przemieniła się w willę, ale wiedziała, że to tylko zasługa pieniędzy. Usłyszała szczekot zamka a następnie jej uszom dobiegł zwiększony harmider. Nie zdążyła zamrugać,
a jej oczom ukazała się dojrzała, roześmiana twarz brata. Początkowo nie patrzył na nią, kończył rozmowę z kimś w głębi domu, a chwilę później jego wzrok prześlizgnął się na nią. Widziała, jak szare stalówki nagle zmieniają barwę, najpierw niedowierzając, a następnie z ulgą dziękując za to co widzą. Uśmiechnęła się lekko na widok jego uśmiechniętej twarzy i odetchnęła z ulgą. Ten sam Sergio.
-Obciąłeś włosy – powiedziała dotykając jego krótkich, złotych włosów lekko opadających na czoło. Zawsze nosił długi kucyk lub opaskę, w swojej fryzurze widząc szansę na pozostanie beztroskim dzieciakiem. Widziała jednak ogromną zmianę, którą wprowadziło to odważne cięcie. Nic nie mówiąc przyciągnął ją do siebie i uniósł do góry. Oplotła nogi wokół jego brzucha, specjalnie pozbawiając go oddechu. W odwecie wbił jej palce w żebra, a następnie wyswobodził się z miażdżącego uścisku.
-A ty nic się nie zmieniłaś – powiedział jeszcze bardziej się szczerząc. Mama zawsze im powtarzała, że ich rodzina jest wyjątkowa. Potrafili się śmiać duszą.
Odwrócił się w stronę hallu z którego dobiegały radosne wołania i krzyki. Dobrze znała tą grupę ponieważ poznała ich zanim przeniosła się do Rzymu.

Piłkarze Realu wśród których obracał się jej brat, zawsze byli radośni, pełni ciepła i wszystkich uważali za swoją rodzinę i przyjaciół. Będąc we Włoszech nie śledziła życia swojego brata, meczy, ani świata sportowego. Nie należała do niego, ani zupełnie nie czuła się za to odpowiedzialna. Mężczyzn przebywających w salonie Ramosa traktowała jako kumpli których poznała jakiś czas temu – nie jako światowe sławy.
-Chłopaki –zawołał Gio gdy tylko weszli do salonu. Jej oczom ukazało się pięciu mężczyzn wytrwale okupujących plazmę i grę na niej włączoną. Oderwali wzrok i uśmiechnęli jednocześnie. Wszyscy ją znali i choć było to jakiś czas temu i trwało naprawdę krótko, zyskała sobie w ich oczach. Nigdy im się nie narzucała, ba nawet nie widywała się z nimi tak często. Czasem byli gośćmi jej brata i tyle wystarczyło, miała inne priorytety.
-No nie wierzę! Kogo nasze oczy widzą! – zawołał Gonzalo podnosząc się z kanapy i podążając w jej stronę – Ale z ciebie laska Dass!
Zarumieniła się lekko i nachyliła do reszty. Po koleji pocałowała w policzek, najpierw Karima, potem Rickiego, a także Ikera i Marcello.
-Też się cieszę – kiwnęła głową, zakładając pasmo włosów za ucho – Skorzystam z łazienki co?
Spojrzała już na brata.
-Mną się nie przejmujcie.
-Jasne – zawołał Segio i złapał za jej walizkę – pokażę ci twój pokój.
Wchodząc na piętro uśmiechnęła się lekko, mimo, że dom nie był już tym co dawniej, jej brat tak samo udekorował niektóre jego elementy.
-Dzięki mistrzu, ale zdążyłam sobie wynająć małe mieszkanko w centrum. Jestem przygotowana na
wszystko, mam już też pracę – posłała mu radosny uśmiech zabierając z rąk walizkę – Wpadłam zanim pojadę do siebie aby się przywitać, ale jeśli nie zmienię ciuchów na lżejsze to umrę. Wskazał jej palcem łazienkę za co posłała mu wdzięczne spojrzenie.

-Odwiozę cię okej? – powiedział Sergio stawiając przed nią szklankę z sokiem pomarańczowym. Przytaknęła. Nie dorobiła się jeszcze swojego auta więc taka przysługa była jej na rękę.
-Proponuję wybrać się dziś do klubu – zarządził Marcello, na co uniosła brwi ku górze.
-A wy już nie trenujecie? – spytała, a ten wyszczerzył się do niej radośnie. Tylko on tak potrafił. Pokręcił przeciągle głową.
-Mamy tydzień… Tydzień! – dał nacisk na ilość dni – wolnego!
-I pożytkujecie go grając na kanapie – upiła łyk, na co wywrócił oczami – Okej idźmy na imprezę.
-Ja nie mogę – odpowiedział Ricky nie odrywając wzroku od gry. Dzieciaki zostają dziś na mojej
głowie.
-Żona nie daje ci spokoju – pokazała mu język, za co w końcu oderwał wzrok od ekranu.
Chwilę później pożegnała się z mężczyznami i udała w stronę wyjścia. Na podjeździe stało jedno, proste, srebrne autko, ale wiedziała, że jej brat ma jeszcze w zanadrzu kilka w garażu.
Zajęła miejsce od strony pasażera.
-To bądź dzisiaj pod Deseo o ósmej okej? – powiedział gdy zajechali pod wspomniany przez nią adres. Nie miała pojęcia jak wygląda jej nowe lokum, ale powiedziała bratu by jechał się zająć chłopakami. Jej przyjaciółka powiedziała, że może tu zamieszkać na najbliższe pół roku, do czasu gdy ona nie wróci z Włoch. Zrobiły małą wymianę wyjazdową.
Wchodząc do mieszkania na piątym piętrze czuła się wyraźnie usatysfakcjonowana. Małe, ale jasne i przestronne, ładnie urządzone. Całkowicie w jej prostym guście. Miała teraz czas na rozpakowanie, a następnie na krótkie zakupy i wyszykowanie się na imprezę.

Za dwa dni miała rozpocząć pracę w nowym studio i chciała do tego czasu się trochę rozerwać. Gdy wpadnie w wir pracy może mieć z tym problem. Wybrała wygodniejszą wersję imprezową. Wąskie eleganckie spodnie, z obcasami, a do tego elegancką bluzkę z kołnierzykiem. Bez kombinacji, tylko prostota. Nie była typem osoby która lubi się wyróżniać. Swoje długie, sięgające pupy, brązowe włosy spięła w koński ogon pozwalając by kilka kosmyków uwolniło się zewnątrz. Nie lubiła makijażu, ale potraktowała twarz podkładem, pudrem oraz tuszem i błyszczykiem. Koloru nigdy za wiele. Dokładnie godzinę przed umówionym spotkaniu stanęła gotowa przed lustrem i uśmiechnęła się do swojego odbicia. Była gotowa i miała ochotę zaszaleć.

3 komentarze:

  1. Fajnie się zaczyna. Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczyna się fajnie, dodaję z automatu do polecanych :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa jestem, jak potoczą się losy siostry Sergio po powrocie do Madrytu ;) Czekam z niecierpliwością na rozdział drugi. Informuj mnie, proszę, o nowościach na GG: 8675263, lub na blogu: www.el--tiempo--de--ti.blogspot.com. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń